Warszawski SZNYT | Starówka | Warszawa
Zastanawialiście się, czy w nowym biurowcu, który powstał w narożniku Miodowej, Senatorskiej i Podwala, pojawi się jakaś restauracja? Ja nie zastanawiałem się „czy?”, ja zastanawiałem się jaka? bo że się pojawi to było dla mnie pewne.
Szczęśliwie tak wyjątkowe miejsce wybrała jakościowa restauracja, która spokojnie może być wizytówką naszego miasta. Nawet gdyby jakiś turysta miał zjeść tylko jeden jedyny posiłek, w trakcie pobytu w Warszawie, i zrobił to właśnie tu, to cieszyłbym się że będzie miał pozytywne wspomnienia.
Wcześniej – myśląc o poziomie jakości większości restauracji ze Starówki, nie byłbym tego taki pewien.
Restauracją tą jest Warszawski Sznyt.
Na starcie Sznyt zaskoczył mnie przestronnością i tym, że składa się z dwóch poziomów.
Nie wiem jak ja to zrobiłem, ale śledząc profil Szefa Kuchni oraz samej restauracji na Instagramie przegapiłem ten fakt. Wyobrażałem ją sobie nieco inaczej – bardziej jako mix obu jedynie w parterowym wydaniu. Jak się okazało dół zajmuje steak house, w mniej zobowiązującym klimacie ale dalej ze świetną kuchnią, która jak nazwa wskazuje skupia się na mięsie. Kusi między innymi Reubenem z pastrami, na który planuje wrócić. Tu znajdziesz -> menu.
Na piętrze za to znajdziecie rozległą przestrzeń, urządzoną w bardzo eleganckim stylu – wpisującym się i spójnym z całą koncepcją lokalu. Zobaczcie zresztą zdjęcia.
Ta część lokalu jest wyjątkowa również o tyle, że jest to „królestwo” Szefa Kuchni, Rafała Zaręby, który ma całe lata pracy w gastronomii za sobą. Co z pewnością było inspirujące, pouczające i może być istotne dla Was, to fakt, że przez długi czas Rafał był Senior Chef de Partie w Atelier Amaro, a co dla mnie osobiście szczególnie ważne: ukończył prestiżowe szkolenie z kuchni francuskiej w Institut Paul Bocuse w Lyonie.
Po tej szkole wiem/mogę zakładać – jeśli nie być pewnym, że taki Szef opanował klasykę i tradycyjne metody, od których – jeśli wola – niech kreatywnie wychodzi dalej, sięga po kuchnie molekularną i inne gastro-nowinki, ale ma bazę, której często brakuje młodym Szefom. Bez tych podstaw młodzi bywają skupieni jedynie na nowoczesnej kuchni, chęci rywalizacji, zdobycia uznania, przez co tworzą – jak je osobiście dla siebie nazywam – wydmuszki. Piękne, finezyjnie prezentujące się dania, bardzo fotogeniczne, gotowe zdobywać miliony like’ów w social mediach, które rozczarowują w najważniejszym aspekcie – smaku.
Rafał również jest bardzo kreatywnym i ambitnym Szefem Kuchni, o czym miałem okazję przekonać się kiedyś na wspólnych warsztatach kulinarnych. Ja, jako Mr. Breyah (jeśli jesteś ze mną na Instagramie to wiesz o czym pisze;>) skupiam się głównie na smaku i pro’zdrowotnym składzie dań które przygotowuje. Rafał zwraca uwagę i na te aspekty, ale też wizualne i… aaaa – na całą resztę:D
Jest lata świetlne do przodu, ma pomysły i chęć eksperymentowania – naprawdę przyjemnie i odświeżająco dla mojego sposobu gotowania, słuchało się Go i podpatrywało proces tworzenia nowych dań.
Autorskie menu Szefa Kuchni nie ułatwia wyboru, najchętniej spróbowałoby się wszystkiej, zresztą rzućcie okiem sami na -> menu.
Od czegoś jednak trzeba zacząć. My postawiliśmy na:
Marynowana w lawendzie gruszka / 35 zł
z pieczonym burakiem i kozim serem twarogowym na liściach pachnotki / lekka i odświeżająca sałatka, pełna niuansów.
Foie gras / 46 zł
w aromacie czarnej porzeczki z piklowaną marchewką i szczawikiem / konkretna przystawka jak na fłagrę przystało. Jej ciężar został ciekawie/przyjemnie przełamany dodatkami. Pięknie wygląda i w pełni cieszy zmysły.
Żurek / 27 zł
jajo, majeranek, kiełbasa / brzmi prosto, ale w smaku jest bardzo nasycony i wielowarstwowy. Esencja żurku w żurku:>
Policzki wołowe / 72 zł
z kopytkami z wędzonego twarogu i warzywami sezonowanymi w emulsji nagietkowej / Mhm, żebyście czuli zapach tego dania, głównie nuty twarogu z kopytek… Zresztą, przecież zawsze możecie poczuć;) Pełne, aromatyczne danie, które ucieszy każdego mięsożercę i entuzjastę szparagów w jednym.
Szyszka miodowo-imbirowa / 26 zł
z coulis śliwkowym aromatyzowanym sosną / piękny, świetnie zbalansowany i lekki deser
Mus z białej czekolady / 27 zł
nadziewany marakują / również temu deserowi balans nie jest obcy, ale jest o wiele bardziej wyraźny.
Tu słodycz łączy się z kwasowością.
Powyższe dania serwowane przez sympatyczną a co jeszcze ważniejsze, profesjonalną i dobrze zorientowaną w menu, obsługę.
Spodobała mi się też stosunkowo krótka, ale absolutnie wystarczająca, karta win, z dość przystępnymi jak na tę klasę lokalu cenami i co najważniejsze, cieszącymi jakością.
Nie wiem, czy to istotna informacja dla Ciebie, ale może tu śmiało przyjść także na śniadanie.
Dużym plusem szczególnie dla turystów, choć serce Warszawiaka to też zawsze cieszy, jest bliskość Starówki, możliwość podziwiania jej z okien restauracji, chłonięcie klimatu Starego Miasta.
Kilka zdjęć udało mi się dodać na InstaStories niemal bezpośrednio z Warszawskiego Sznytu, stąd wiem, że niektórych z Was kusiły powyższe dania. Jeśli byliście albo wybieracie się – śmiało podzielcie się wrażeniami w komentarzach, czy bezpośredniej wiadomości, ciekaw jestem Waszych wrażeń.
Ja wiem, że niedługo wracam na wspomnianego Reubena z pastrami, w końcu nie samym fine diningiem człowiek żyje;>
Warszawski Sznyt
Senatorska 2, 00-075 Warszawa
t: 609 608 010
Chcesz być na bieżąco z takimi propozycjami?
Dołącz do„Ligue des Gourmands” lub dodaj nas na lub
[mailpoet_form id=”1″]