Papaya | Nowe menu
Łapiesz się czasem na tym, że przez szał kolejnych otwarć, coraz to nowych restauracji powstających w Warszawie, nie masz czasu, totalnie zapominasz, albo w ogóle nie poznajesz prawdziwych weteranów gastronomicznego rynku stolicy? To wyobraź sobie, że Papaya już prawie dekadę dzielnie przenosi nas do Tajlandii dzięki temu, co serwuje na talerzu. Jeśli dotąd przed poznaniem tajskiej kuchni wzbraniała Cię myśl o palącej ostrości, to na końcu wpisu dowiesz się, jak sobie z nią radzić.
„Chcemy, by odwiedzający nas Goście mogli poczuć prawdziwy klimat Tajlandii – stąd zmiany, które mają na celu jeszcze wyraźniejsze podkreślenie bogactwa kuchni tajskiej i możliwości jakie stwarza. Wierzymy, że serwowane przez Papayę potrawy sprawiają, że każdy choć na chwilę przenosi się w egzotyczne miejsca.” – mówi Katarzyna Kakowska, General Manager restauracji.
Przepisem na sukces Papai jest „stosowanie wyłącznie świeżych składników i dbałość o najmniejszy szczegół każdej potrawy”.
Nie bez znaczenia była też świadomość konieczności odświeżenia wnętrza,
by stali Goście poczuli nieco odmiany.
Remont miał miejsce w 2010,
a zastosowanie prostych rozwiązań, ciekawej gry kolorów, sprawiło, że do dziś budzi ciekawość i nie traci na atrakcyjności. Sufit sprawdźcie sami;>

Nie każdego gastro-weterana warto testować, czy odświeżać. Niektóre miejsca trwają „z przyzwyczajenia”. Wiedz, że w Papai nikt na laurach nie spoczywa. Kolejną okazją by się o tym przekonać był obiad degustacyjny, przygotowany z okazji kolejnej menu.
W karcie znalazło się aż 27 nowych propozycji, które urzekają zaskakującymi połączeniami smakowymi. Za pomysłami na dania stoją Szef kuchni oraz kucharze pochodzący z Tajlandii. W nowych daniach pojawiły się składniki, których próżno szukać gdzie indziej – świeże pędy bambusa, liście pandanusa, kwiat bananowca czy też korzeń lotosu.

„Kuchnia tajska jest pikantna, ale ma w sobie coś tak magicznego, że pomimo palenia na języku i w gardle, oferuje całą gamę przeżyć smakowych, do których chce się wracać.” – Karol Okrasa
Czy też masz wrażenie, że wszyscy, którzy wracają z Tajlandii są maksymalnie rozkochani w tajskiej kuchni? Z gastro-autorytetów choćby Karol Okrasa… Nie wiem, czy oglądasz czasem „Okrasa łamie przepisy„? Nam się zdarza, i to z przyjemnością. Na palcach jednej ręki można policzyć odcinki, w których do złamania przepisu nie używa papryczki chilli, kolendry, limonki, czy imbiru;> Fascynacja tajską kuchnią nas nie dziwi. Zderzenie chińskich wpływów z indyjskimi tradycjami, świeże, oryginalne produkty wysokiej jakości, mające dobroczynny wpływ na zdrowie. Czego chcieć więcej? Do tego złożony smak, niemal jak w kuchni pięciu przemian – słodycz, ostrość, kwasowość. Jak dla nas bomba.

Na początek o naszą uwagę zawalczyła zupa z owocami morza z sosem rybnym. Świetna, zaskakująco konkretna i pełna w smaku, słodko-kwaśno-ostra. Owoce morza przygotowane w punkt.
Jedną z dalszych pozytywnych niespodzianek były Dim Sumy, kryjące się w bambusowych pojemnikach. Do wyboru: z kaczką i sosem śliwkowym, kurczakiem i pędami bambusa, z mięsem kraba i mięsem homara. Pierożki były świetne. Aromatyczne, intensywne i doprawione, bez potrzeby łączenia z podanymi do nich sosami, choć w takim duecie można doświadczyć jeszcze innych wrażeń.

Kolejnym daniem, które nie pozwala o sobie zapomnieć, jest kurczak w liściach pandanusa. Mega soczysty i delikatny. Aromatyczny sos jedynie podkreśla, uzupełnia całość. Jest to tradycyjne danie tajskie. Kurczak marynowany w świeżych ziołach, kurkumie, sosie ostrygowym. Finalnie zawijany w (jadalne, ale ciężkostrawne więc konsumpcja nie wskazana) liście pandanusa.
Następnym daniem, które uwodzi aromatem, gdy tylko trafia na stół, jest soczysta pierś z kaczki w delikatnym sosie orientalnym. Za jej finalnym efektem stoi między innymi 12 godzinne podsuszanie mięsa w specjalnych pojemnikach z pompowanym powietrzem, późniejsze parzenie, powtórne suszenie i pieczenie. Generalnie cały proces zajmuje od 2 do 3 dni. Warto czasami pomyśleć ile zachodu potrzeba by stworzyć coś, co zjadamy w kilka, kilkanaście minut. W tym wypadku raczej kilkanaście, bo zapewne będziecie się nią rozkoszować. Kaczka rozaniela. Anyżowo słodkie nuty, rozpływa się w ustach, smak pozostaje na długo. Pyszota.

Choć Azja ma to szczęście, że nie rozsmakowała się tak w deserach, jak zrobił to świat zachodni, to jednak pora na słodki finisz. Deser przygotowywany na świeżo, zaraz po zamówieniu przez Gościa, serwowany jako jeszcze ciepły. Do tego bez glutenu, bez nabiału – idealny dla drugiej połowy WTFa. W menu degustacyjnym poczęstowani zostaliśmy zestawieniem: kulek ryżowych składających się ze 100% świeżego kokosa wraz z musem z pandanusa (serwowanym oryginalnie z biszkoptem). Powstał z tego bardzo spójny deser. Z przygotowaniem słodkości też nie ma tak łatwo. Wiórki są najprzód ścierane, dalej obsuszane, podsmażane z cukrem palmowym. Dopiero po skarmelizowaniu tworzy się z nich kuleczki, panieruje w specjalnej, kleistej, deserowej mące ryżowej. Na tym nie nie koniec procesu ich tworzenia, ale ciekawscy mogą dopytać bezpośrednio obsługę, czy Szefa Kuchni:)

Prócz powyżej wymienionych dań, w karcie są takie klasyki jak: Tom Yum Kung, konkret w postaci steka Kobe, czy zyskująca coraz większą popularność zupa Pho. Poznanie wielu smaków może zapewnić wybór „zestawu przekąsek”.
Gastro-weterana, z takim podejściem i ofertą, warto odświeżać regularnie…

Pamiętaj, że pokazane na naszych zdjęcia dania, to porcje degustacyjne. Mniejsze porcje z innym garnie, niż zwyczajnie jest to praktykowane. Poniżej znajdziesz dania takimi, jakimi chciał je pokazać Szef Kuchni.
Dla pewności dodamy, że oferta tej restauracji to nie tylko tajska kuchnia. Przy innej okazji zjedliśmy tu jedno z najlepszych sushi, jakie dotąd trafiło do naszych ust – stestowane mamy wszystkie, uchodzące za najlepsze susharnie w mieście. Mało tego, pod wrażeniem jakości produktu, oraz kunsztu obróbki ryby, była znajoma z Chile, a domyśl się jak trudno zrobić wrażenie daniem z owoców morza na kimś, kto ma morze pod nosem?
Papaya to także dość rzadko spotykany w Warszawie japoński grill – teppanyaki.
A jak u Ciebie z tolerancją chilli? Nie musisz tu zgrywać twardziela – możesz śmiało poprosić obsługę o dostosowanie poziomu ostrości do Twoich preferencji, niektórzy właśnie tak zrobili w trakcie naszego obiadu degustacyjnego. Inaczej pikantność może przeważyć nad ogólnymi wrażeniami smakowymi pozostałych składników – a tego byśmy nie chcieli, prawda?
Jeśli jednak jeszcze nie stosujesz w swojej kuchni chilli, lub nie jadasz ostrych dań, to warto pomyśleć nad zmianą tego, nad zwiększaniem progu swojej tolerancji. Nie jedynie dla samego faktu. Nie wiem, czy wiesz że kapsaicyna jest antybiotykiem i afrodyzjakiem w jednym. Ma właściwości oczyszczające organizm, zwalcza komórki nowotworowe, obniża poziom cholesterolu we krwi, przyspiesza przemianę materii. Wystarczające argumenty?
Więcej info znajdziesz >tu<.
Ok, obiecana rada: co masz zrobić, jeśli poziom ostrości sięgnął wysoko ponad Twoją tolerancję? Zwykle nie polecamy nabiału, ale w tym wypadku sięgnij po mleko! Im tłustsze, tym lepsze. Tłuszcz z mleka zabierze ze sobą ostrość z Twoich receptorów. Tak radzą sobie najlepsi, pochłaniający papryczki w różnych, międzynarodowych konkursach.
Więcej zdjęć z obiadu znajdziesz >tu<.
Za zaproszenie oraz możliwość stestowania dań z nowej karty dziękujemy restauracji Papaya.
Restauracja Papaya
ul. Foksal 16
00-372 Warszawa
tel. rezerwacje:022-826-11-99
tel./fax biuro:022-826-48-51
email:papaya@papaya.waw.pl
Restauracja czynna jest codziennie w godzinach 12:00-24:00
*Jeśli preferujesz dostawy do domu, wtedy zapraszamy Cię >tu<.
I jak podobają Ci się nowe propozycje Papai? Jak Twoje doświadczenia z tej lub innych tajskich restauracji? Jak odniesienie do samej Tajlandii? Daj znać w komentarzu, czy wiadomości – porównajmy wrażenia i oczekiwania.
# Jeśli chcesz być na bieżąco, z tym co dzieje się w gastro-świecie, otrzymywać info o wydarzeniach związanych z kulinariami, których nie można przegapić, nowych wpisach? Zapisz się na nasz newsletter.
Czuj się też wolny, żeby polubić/udostępnić wpis – dzięki i w kontakcie!:>