BEL PAESE | Wilanów
Jak myślisz, co jest ważniejsze? Pomysł na restaurację, czy Szef Kuchni, Jego doświadczenie, kreacja menu i wszystko co wnosi do przedsięwzięcia? Wiadomo, najlepiej jak jedno idzie w parze z drugim, jednak z relacji Szefów Kuchni wiem, że nie zawsze jest tak pięknie. Widzisz, jak kreatywny i zdolny nie byłby Szef Kuchni, jego talent i pomysły zawsze zależą od „zielonego światła” właściciela/inwestora. Teraz kwestia, czy inwestor to ktoś, kto zatrudnia eksperta w danej dziedzinie po to, żeby robił swoją robotę najlepiej jak potrafi, czy zatrudnia specjalistę po to, żeby mówić mu co i jak robić, bo sam wie najlepiej, albo kluczowe decyzje dotyczące menu konsultuje np ze swoim fryzjerem?! (true story)
Czemu o tym piszę? przekonałem się na własnej skórze jak ważna jest osoba Szefa Kuchni, jak często „idzie się za Szefem”, gdy zmieni miejsce, pracy gdy tak naprawdę głównie dla Jego kuchni/pomysłów odwiedzało się daną restaurację.
Widzę to po Winskym, do którego miałem przyjemność polecić Szefa Kuchni znanego mi wcześniej ze Sueńo, autora między innymi tego foodgasmu, czy całej zimowej karty. Tym jednym posunięciem z „tylko” winebaru, co prawda ze świetną ofertą win i whisky, ale jednak tylko winebaru, miejsce zmieniło się w rodzaj swoistego magnesu, przyciągającego gourmandów i sybarytów z całego miasta. Powracających dodam. Co zrobiłby Winsky bez Niego? Nie wiem, wolę nie wiedzieć i póki co cieszę się spełnieniem jednego ze swoich marzeń, to znaczy z bycia gastronomicznym headhunterem i zadowoleniem obu stron ze współpracy.
Podobnie jest z Marcinem, którego kuchnię poznałem w Sawie. Menu mnie oczarowało, dużo tak zwanych twistów, niby modnych tematów, ale bez przegięcia + co najważniejsze praktyka pokazała, że nie było to jedynie dobrze brzmiące dania ale też dobrze smakujące. Nie spamowałem wszystkimi wizytami, ale więcej materiałów znajdziesz na przykład tu, tu, czy tu.
Od paru miesięcy jest Szefem Kuchni w Bel Paese, które sięgając jeszcze ciut wstecz zmieniło właścicieli.
Można powiedzieć, że kompletna metamorfoza jeśli chodzi o podejście, pomysły, czy wystrój. Od nowych inwestorów Marcin dostał wspomniane wcześniej „zielone światło” i zaufanie. Dzięki temu prócz klasyków kuchni włoskiej w klawym wykonaniu, znajdziesz tu zupę z dziczyzną, polędwiczki z sarny, fondanta podanego w sosie cynamonowym z kardamonem, stek surf&turf,z przegrzebkami, czy burgera:>
Nie było łatwo – bo wiele pozycji kusiło – ale drogą selekcji i stworzeniem rezerwowej listy na kolejne wizyty, ostatecznie wybór padł na:

Foodgasmowy pewniak – jednak na szczęście z nieprzesadzoną dozą słodyczy. Idealne na przystawkę.

Zaskoczyła nas szczególnie swoją wielkością – była naprawdę spora, bo o smak/jakość się nie martwiliśmy:>

Coś dla fanów fileta;> A tak na serio okoń morski to bardzo wdzięczna ryba, którą od czasu do czasu widuje w menu warszawskich restauracji. Tu znajdziesz ją w punkt przygotowaną, z chrupiącą skórką – tak się składa, że osobiście lubię tak najbardziej.

Kolejne danie na czarnym risotto. Cóż, umówiliśmy się między sobą, że każdy wybiera danie, na które ma ochotę, nie ważne czy wybory nam się zdublują. Strategia okazała się słuszna, bo choć może generalnie do jednego i drugiego dania serwowane jest risotto nero di sepia, to za każdym razem przygotowywane jest w inny sposób. Ryż w przypadku cudnie miękkich przegrzebków miał wyraźnie ostrzejszy charakter od tego podanego do okonia morskiego. W obu daniach samo risotto mogłoby być świetną pozycją w menu solo, bo paleta smaków i wykonanie dawały dużo frajdy z jedzenia.

Jeden z tych deserów, jedno z tych tiramisu, po których zjedzeniu masz ochotę zamówić kolejne… Serio!
Dotąd miałem tak tylko w Kotłowni, i bywało, że zjadałem 3 (3 to chyba był max, ale głowy nie dam czy kiedyś nie było więcej). Tym razem było podobnie. Klasyczna kompozycja, świetne przygotowanie, uczucie satysfakcji wypisane na twarzy po zjedzeniu i jedynie wspomniana zagwozdka pojawiająca się w głowie: czy zamawiać kolejne/repetować?

Deser nieco cięższego kalibru, bardziej sycący i konkretnie absorbujący kubki smakowe, ale dla fanów połączeń ciepłe-zimne, dla fanów czekolady z pewnością będzie dobrym wyborem.
Ciebie też ciekawi skąd nazwa? Co oznacza?
Szperając w necie wyszukałem, że Bel Paese to wywodzący się ze średniowiecza włoski zwrot, oddający mniej więcej podziw/zachwyt: „piękna kraina”. Ponoć dla niektórych obecnie teraz to synonim Włoch, dla innych coś co kojarzy się z dobrami włoskiej produkcji.
Jeśli się mylę – śmiało daj znać w komentarzu/wiadomości – nie jestem specem od starowłoskich zwrotów:>
W momencie, w którym publikuje wpis na dobre zadomowić powinien się już nowy piec, który kusi, żeby wrócić, tym razem na pizzę. Najbliższym pretekstem do odwiedzin dla Ciebie może być kolacja walentynkowa.
Marcin przygotował dla Was:
Przystawka: Clam chowder z mulami i szyjkami rakowymi
Danie główne: Ośmiornica & małże świętego Jakuba na puree z papaji z pianą kokosową
Deser: Dekonstrukcja brytyjskiego deseru eton mess Beza & maliny
Cena dla pary z butelką prosseco 219 zł.
Brzmi/zapowiada się dobrze, a z tego co się dowiedziałem są jeszcze ostatnie wolne stoliki.
Jeśli wierzysz w swoje szczęście i wolisz pozostawić sprawę losowi, możesz wziąć udział w konkursie i wygrać zaproszenie dla siebie i bliskiej osoby. Szczegóły konkursu znajdziesz > TU <
BEL PAESE Dom Pizzy i Makaronu
Sarmacka 22 | Warszawa | Miasteczko Wilanów
Telefon: 22 403 88 77